Motyl między karabinami
Motyl między karabinami
autorem artykułu jest Aleksander Sowa
A ludzie, czyszcząc swe karabiny wyczekiwali go wciąż w nadziei, że znów będą mogli strzelać do siebie jak wczoraj, i przedwczoraj. I kiedy słońce wciąż spało, żołnierze wyszli z okopów, stając ze strachem naprzeciw swych wrogów, wycelowawszy lufy swej broni w ich serca czekali. Ani jeden promyk słońca jednak nie spłynął na ziemie i nie padł też, ani jeden strzał. Patrzyli tylko oczarowani w niebo, w niecierpliwym oczekiwaniu na coś, co miało nadjeść, nie wiadomo skąd.
Wtem, wszyscy ujrzeli kolorowego motyla, spadającego z nieba ku nim. Kiedy był już bardzo blisko, nagle ze stojących naprzeciw armii w jego kierunku wybiegła mała dziewczynka z mokrymi włosami i chłopiec, trzymający w dłoni czapkę. Patrzyli, jak spadający motyl dotykając ziemi zmienił się z mały, biały kamyk. Wtedy spotkały się ich spojrzenia. On patrzył w jej brązowe oczy z zachwytem, ona tonęła w zieleni jego spojrzenia. Nie wiedząc co zrobić z czarodziejskim kamykiem, oboje odwrócili swe głowy w kierunku swych braci, patrząc na ich gniew. I z wolna, każdy z tej dwójki, zrobił mały krok w tył. Potem drugi i następny. Kiedy wrócili, niebo pociemniało jeszcze bardziej przybierając granatowy kolor i zerwał się porywisty wicher. Ołowiane chmury opadły z nieba tak nisko, że niemal można było je dotknąć dłonią. Potem z chmur polał się słony deszcz. Łzawe krople rozbijały się na ziemi tworząc dwie małe cząsteczki, spływające po karabinach, czołgach i hełmach...
By potem trafić, wrogich sobie ludzi w serca. Kiedy deszcz obmył już ziemię z błota, kurzu i krwi, pomiędzy chmurami nagle pojaśniało, i przebił się jeden, jedyny, cieniutki jak pajęcza nić, promień słońca. Promyk ten, oświetlił tylko czarodziejski biały kamień. Wtedy dziewczynka z mokrymi włosami wybiegła znów przed siebie i usiadła obok kamyka. Po chwili, chłopiec z czapką w ręce poszedł do niej wolno, niepewnie i również usiadł obok. Ich dłonie jednocześnie sięgnęły po kamyk, by go dotknąć. Lecz zamiast tego, przypadkiem dotknęli swych dłoni. Cofnęli ze strachem ręce, a kamyk zmienił się w nierozwinięty kwiat. Niebo się rozstąpiło i deszcz przestał padać. Nagle zrobiło się jasno i słonce znów zaczęło świecić. Wszyscy patrzyli na siebie i wdzieli jak cała ziemia po deszczu, zakwita trylionami drobniutkich, zielonych kwiatuszków.
Chłopiec wyrzucił czapkę za siebie z uśmiechem i podnosząc różę z ziemi, podarował dziewczynce, która nie miała już mokrych włosów. Ludzie patrzyli na tę parkę z radością. I kiedy na ustach wszystkich zagościł znów uśmiech, zaczęli wracać do swoich domów. Róża w dłoniach dziewczynki rozkwitła ogromnym czerwonym pąkiem, z którego wyleciał piękny, kolorowy motyl. Najpierw leciał nad ziemią nisko, między karabinami, by ludzie ciskali je na ziemię ze złością. Motyl potem wzniósł się dalej w niebo, coraz wyżej i wyżej. Wszyscy pojęli przeznaczenie i to, że sami są słabi. Tylko razem mogą pokonać największego wroga. Chłopiec i dziewczynka wiedzieli też coś, czego nikt inny nie zrozumiał...
---
*Fragment pierwszego rozdziału powieści pt.„Motyl między karabinami”.
--
Aleksander Sowa
----------------------
www.wydawca.net
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl
autorem artykułu jest Aleksander Sowa
A ludzie, czyszcząc swe karabiny wyczekiwali go wciąż w nadziei, że znów będą mogli strzelać do siebie jak wczoraj, i przedwczoraj. I kiedy słońce wciąż spało, żołnierze wyszli z okopów, stając ze strachem naprzeciw swych wrogów, wycelowawszy lufy swej broni w ich serca czekali. Ani jeden promyk słońca jednak nie spłynął na ziemie i nie padł też, ani jeden strzał. Patrzyli tylko oczarowani w niebo, w niecierpliwym oczekiwaniu na coś, co miało nadjeść, nie wiadomo skąd.
Wtem, wszyscy ujrzeli kolorowego motyla, spadającego z nieba ku nim. Kiedy był już bardzo blisko, nagle ze stojących naprzeciw armii w jego kierunku wybiegła mała dziewczynka z mokrymi włosami i chłopiec, trzymający w dłoni czapkę. Patrzyli, jak spadający motyl dotykając ziemi zmienił się z mały, biały kamyk. Wtedy spotkały się ich spojrzenia. On patrzył w jej brązowe oczy z zachwytem, ona tonęła w zieleni jego spojrzenia. Nie wiedząc co zrobić z czarodziejskim kamykiem, oboje odwrócili swe głowy w kierunku swych braci, patrząc na ich gniew. I z wolna, każdy z tej dwójki, zrobił mały krok w tył. Potem drugi i następny. Kiedy wrócili, niebo pociemniało jeszcze bardziej przybierając granatowy kolor i zerwał się porywisty wicher. Ołowiane chmury opadły z nieba tak nisko, że niemal można było je dotknąć dłonią. Potem z chmur polał się słony deszcz. Łzawe krople rozbijały się na ziemi tworząc dwie małe cząsteczki, spływające po karabinach, czołgach i hełmach...
By potem trafić, wrogich sobie ludzi w serca. Kiedy deszcz obmył już ziemię z błota, kurzu i krwi, pomiędzy chmurami nagle pojaśniało, i przebił się jeden, jedyny, cieniutki jak pajęcza nić, promień słońca. Promyk ten, oświetlił tylko czarodziejski biały kamień. Wtedy dziewczynka z mokrymi włosami wybiegła znów przed siebie i usiadła obok kamyka. Po chwili, chłopiec z czapką w ręce poszedł do niej wolno, niepewnie i również usiadł obok. Ich dłonie jednocześnie sięgnęły po kamyk, by go dotknąć. Lecz zamiast tego, przypadkiem dotknęli swych dłoni. Cofnęli ze strachem ręce, a kamyk zmienił się w nierozwinięty kwiat. Niebo się rozstąpiło i deszcz przestał padać. Nagle zrobiło się jasno i słonce znów zaczęło świecić. Wszyscy patrzyli na siebie i wdzieli jak cała ziemia po deszczu, zakwita trylionami drobniutkich, zielonych kwiatuszków.
Chłopiec wyrzucił czapkę za siebie z uśmiechem i podnosząc różę z ziemi, podarował dziewczynce, która nie miała już mokrych włosów. Ludzie patrzyli na tę parkę z radością. I kiedy na ustach wszystkich zagościł znów uśmiech, zaczęli wracać do swoich domów. Róża w dłoniach dziewczynki rozkwitła ogromnym czerwonym pąkiem, z którego wyleciał piękny, kolorowy motyl. Najpierw leciał nad ziemią nisko, między karabinami, by ludzie ciskali je na ziemię ze złością. Motyl potem wzniósł się dalej w niebo, coraz wyżej i wyżej. Wszyscy pojęli przeznaczenie i to, że sami są słabi. Tylko razem mogą pokonać największego wroga. Chłopiec i dziewczynka wiedzieli też coś, czego nikt inny nie zrozumiał...
---
*Fragment pierwszego rozdziału powieści pt.„Motyl między karabinami”.
--
Aleksander Sowa
----------------------
www.wydawca.net
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl
Aleksander Sowa - książki & ebooki
21,70 zł
Aleksander SowaAutor 2.0 Czy wiesz, jak wydać i zarabiać na własnej książce? Autor 18 poczytnych publikacji zdradza swój sekret...
16,90 zł
Aleksander SowaFiat 126p. Mały Wielki Samochód Poznaj historię i ciekawostki dotyczące jednego z najpopularniejszych aut XX wieku...
19,97 zł
Aleksander SowaFiat 126p. Sportowe modyfikacje i tuning malucha Fiat 126p. Sportowe modyfikacje i tuning malucha - Uczyń ze swojego fiacika prawdziwy samochód sportowy!
9,77 zł
Aleksander SowaJak działają magnetyzery i jak je wykonać „Jak zmniejszyć zużycie paliwa” Kto jeszcze chce dowiedzieć się całej prawdy o magnetyzerach
5,00 zł
Aleksander SowaJak jeździć oszczędnie Nie masz wpływu na cenę paliwa ale masz wpływ na to, ile paliwa zużyje Twój samochód
16,90 zł
Aleksander SowaJak ulepszyć swojego Fiacika? Tuning Fiata 126p. Spraw, aby Twój "Maluch" stał się wyjątkowy!
19,90 zł
Aleksander SowaLegendy naszej motoryzacji Wybierz się w pasjonującą podróż przez 90 lat historii polskiej motoryzacji!
20,00 zł
Aleksander SowaLegendy naszej motoryzacji Dzięki tej publikacji wybierzesz się, dobrze się bawiąc, w pasjonującą podróż przez ponad 100 lat historii polskiej motoryzacji.
17,70 zł
Aleksander SowaSamochodowe instalacje zasilania gazem Dlaczego niektórzy kierowcy nie mają problemu z dużymi wydatkami na benzynę